Austria: „Nowa era” w historii kraju?

12 godziny temu
Zwycięstwo prawicowej Wolnościowej Partii Austrii otwiera „nową erę” w historii kraju, stwierdził lider ugrupowania i kandydat na kanclerza Herbert Kickl.

Wygrana Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ) we wczorajszych (29 września) wyborach parlamentarnych jest pierwszym zwycięstwem na szczeblu krajowym w historii tego ugrupowania.

Austria - Figure 1
Zdjęcia EURACTIV Poland

W niedzielnym głosowaniu udział wzięło aż 78 proc. uprawnionych do głosowania Austriaków. Partia byłego szefa MSW Herberta Kickla zdobyła w nim niemal 29 proc. głosów, o 2 pkt proc. więcej niż rządząca dotychczas Austriacka Partia Ludowa (ÖVP) kanclerza Karla Nehammera.

Choć zwycięstwo FPÖ jest zdecydowane i sytuacja w tym względzie raczej nie ulegnie zmianie, to uzyskana przewaga nie wystarczy do samodzielnego rządzenia. Aby stworzyć rząd, Kickl będzie musiał wejść w koalicję z inną partią lub partiami.

Tym niemniej wraz ze wczorajszymi wyborami rozpoczęła się „nowa era” w historii Austrii, ocenił Kickl podczas wieczoru wyborczego. Docenił też „optymizm, odwagę i zaufanie” swoich wyborców.

Kluczowi będą chadecy?

FPÖ jest częścią austriackiej sceny politycznej od dekad (powstała w 1955 roku) i współtworzyła rząd już trzykrotnie: w latach 1983-1987 z Socjaldemokratyczną Partią Austrii (SPÖ), w latach 2000-2005 z ÖVP i w latach 2017-2019 ponownie z ÖVP. Nigdy jednak nie była główną partią rządzącą i nie miała swojego kanclerza.

– Wyborcy zdecydowali. Jasno dali do zrozumienia, że sprawy w kraju nie mogą wyglądać tak jak do tej pory – stwierdził Kickl.

Chadecy znaleźli się na drugim miejscu, nieznacznie ustępując wolnościowcom, ale to właśnie oni mogą okazać się kluczowi dla stworzenia przyszłego rządu. Nehammer w przeszłości odrzucał możliwość ponownego wejścia w koalicję z wolnościowcami, zwłaszcza w taką, w której urząd kanclerski przypadnie FPÖ. Teraz nie wyklucza takiej opcji, ale pod warunkiem, że we wspólnym rządzie nie będzie Kickla.

Największym przegranym wczorajszych wyborów jest SPÖ, która odnotowała najgorszy wynik wyborczy w całej swojej historii. Zajęła bowiem dopiero trzecie miejsce, zdobywając ok. 21 proc. głosów.

Liberalna partia NEOS uzyskała 9,2 proc. głosów i wygrała ze współrządzącą obecnie partią Zielonych (8,3 proc.). Wynik Zielonych jest aż o 5,6 pkt proc. gorszy niż ten uzyskany w poprzednich wyborach, w 2019 r.

Austria - Figure 2
Zdjęcia EURACTIV Poland

4-procentowego progu wyborczego nie udało się przekroczyć Partii Piwa (BIER) Dominika Wlaznego, która dwa lata temu w wyborach prezydenckich zdobyła aż 8 proc. głosów, ani Komunistycznej Partii Austrii (KPÖ).

Wolnościowcy powstają jak feniks z popiołów

Ostatni współtworzony przez FPÖ rząd, na którego czele stał chadek Sebastian Kurz, rozpadł się w maju 2019 r. na skutek afery „Ibizagate”. Wywołało ją ujawnienie nagrania z niesławnego spotkania na Ibizie w 2017 r.

Ówczesne kierownictwo FPÖ, w tym późniejszy wicekanclerz Heinz-Christian Strache, negocjowało tam z domniemaną krewną rosyjskiego oligarchy (w rzeczywistości podstawioną dla prowokacji bośniacką studentką) sprzedaż połowy udziałów w wiedeńskim dzienniku „Kronen Zeitung” w zamian za pomoc w kampanii wyborczej w tamtym roku.

Pod kierownictwem Kickla, który objął rządy w partii w 2021 r., FPÖ zdołała jednak odbudować swoją reputację. 

Kickl „to mistrz komunikacji, prawdopodobnie jest w tym najlepszy ze wszystkich czołowych austriackich polityków” ocenia prof. Reinhard Heinisch, politolog z Uniwersytetu w Salzburgu, w rozmowie z EURACTIV.com.

– To zdecydowanie inna osoba i inny lider (partii – red.) niż jego poprzednicy – stwierdził, porównując Kickla do Strachego i Norberta Hofera, który kierował FPÖ w latach 2019-2021. 

Jego zdaniem z perspektywy stworzenia nowego rządu najważniejsze pytanie brzmi, czy ÖVP wyobraża sobie przystąpienie do koalicji z FPÖ, jeśli to FPÖ miałaby wyznaczyć kanclerza.

Co zrobi prezydent?

Decyzja należy teraz do prezydenta Alexandra Van der Bellena, który musi zdecydować, komu powierzyć misję stworzenia rządu. Tradycyjnie otrzymuje ją kandydat partii zwycięskiej w wyborach, choć prezydent może zdecydować inaczej. 

„Chcę zapewnić, aby wraz ze stworzeniem nowego rządu zachowane zostały fundamenty naszej demokracji liberalnej: praworządność, trójpodział władzy, prawa człowieka i prawa mniejszości, wolność mediów i uznanie roli członkostwa w Unii Europejskiej”, napisał Van der Bellen w serwisie X.

Wcześniej prezydent mówił, że nie powierzy stworzenia nowego gabinetu osobie „z partii antyeuropejskiej, która nie potępia rosyjskiej wojny przeciw Ukrainie”.

Pochodzący z Zielonych Van der Bellen może preferować taką koalicję, w której znajdzie się jego partia – oczywiście o ile okaże się to możliwe.

Trudno powiedzieć, czy wpływ austriackiego prezydenta spowoduje zwłokę w procesie tworzenia rządu.

– Myślę, że nie będzie on w stanie na dłuższą metę przedłużać tego procesu, nawet jeśli tak naprawdę chciałby w koalicji rządzącej innych partii – ocenia Heinisch.

Wcale nie jest jednak wykluczone, że podobnie jak stało się to w ubiegłym roku w naszym kraju, zwycięska w wyborach partia znajdzie się poza rządem.

W Austrii podobna sytuacja miała już miejsce w 2000 r., gdy wybory wygrała SPÖ, a mimo to rząd utworzyły ÖVP i FPÖ.

– Koniec końców liczy się to, która partia zdoła zapewnić sobie większość w parlamencie – podkreśla Heinisch.

Czytaj dalej
Podobne wiadomości