8 osób mogło zginąć w strzelaninie w Hamburgu, a co najmniej 8 kolejnych jest rannych, w tym kilka ciężko. To najnowszy bilans zdarzenia, do którego doszło w czwartek wieczorem w domu spotkań Świadków Jehowy. Sprawca strzelaniny, według miejscowej policji, nie żyje. Motyw napastnika na razie pozostaje zagadką.
Mundurowi używają w tym kontekście tej sprawy terminu "amok", który jest stosowany do opisywania sytuacji, gdy nie ma ewidentnych dowodów na zamach terrorystyczny.
Wiadomo, że spotkanie rozpoczęło się w budynku nazywanym Halą Królestwa Świadków Jehowy w Hamburgu o godz. 19. Według świadków, strzały padły tuż po godz. 21. Mogło być ich około 12. Według relacji, było je słychać nawet przez kilkanaście minut.
Wśród ośmiu osób, które zginęły w strzelaninie, miała być kobieta w ciąży. Wszystkie ofiary śmiertelne mają rany postrzałowe - poinformował już w nocy rzecznik policji.
Ciało domniemanego sprawcy policja znalazła na jednym z pięter budynku. Mężczyzna najprawdopodobniej zastrzelił się sam. Mundurowi podkreślają, że sami nie oddali w jego kierunku żadnego strzału. Według nieoficjalnych informacji, mężczyzna miał około 30-40 lat i był członkiem wspólnoty Świadków Jehowy. Najprawdopodobniej działał sam.
"Złe wieści z Hamburga" - napisał w mediach społecznościowych kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Polityk podkreślił, że jest teraz myślami z rodzinami zmarłych, a także siłami bezpieczeństwa, które ciągle działają na miejscu tragedii.
Minister spraw wewnętrznych Niemiec Nancy Faeser zapewniła, że służby badają tę sprawę. "Jestem wstrząśnięta straszliwym aktem przemocy w społeczności Świadków Jehowy" - napisała na Twitterze.
Burmistrz Hamburga Peter Tschentscher określił zbrodnię jako "wstrząsającą" i przekazał wyrazy współczucia rodzinom ofiar.