Rezygnacja Julii Przyłębskiej to jest czysta kalkulacja
Nie jest to zaskakujące, ponieważ oczywiście sędzia Julia Przyłębska zrezygnowała tylko po to, by mieć wpływ na wybór swojego następcy, oraz by ewentualnie uczestniczyć w rozprawie zaplanowanej na ostatni dzień jej kadencji sędziego, a dotyczącej zaskarżonej przez prezydenta ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Jest to więc kalkulacja nastawiona na to, by wybory nowego prezesa odbyły się pod jej kierunkiem i kontrolą jako sędziego przewodniczącego zgromadzenia ogólnego.
Czytaj więcej
Tak, bo tak się składa, że ona była prezesem – w moim przekonaniu nielegalnym, bo jej kadencja się już dawno skończyła, ale równocześnie osobą o najdłuższym stażu. Tego nie da się zakwestionować, więc z tego tytułu ma uprawnienie do przeprowadzenia wyborów. Można przypuszczać, że sędziowie, którzy dotychczas nie uznawali prezesury J. Przyłębskiej, jako nielegalnej, wezmą teraz udział w zgromadzeniu ogólnym TK. Nawiasem mówiąc, w uroczystym (jako to określono) Zgromadzeniu Ogólnym kilka dni temu wzięło udział tylko siedmioro sędziów TK, mimo że ustawa określa minimum na dziesięciu sędziów.
Czytaj więcej
Według ustawy prezes kieruje pracami TK i reprezentuje go na zewnątrz. Ustawa nadaje mu szereg kompetencji związanych np. z wyznaczaniem składów orzekających, terminów rozpraw, a także wiele innych zadań wpływających na sposób funkcjonowania Trybunału. Choć nie ma bezpośredniego wpływu na treść orzeczeń, ale na to, jak i czy w ogóle dochodzi do ich wydania. Tak więc rola prezesa jest zasadnicza. Oczywiście inną sprawą jest to, jak ta funkcja jest wykonywana. Jeżeliby porównać sposób jej wykonywania przez prezesa Andrzej Rzeplińskiego, który przestrzegał prawa, nie nadużywał swojej władzy i działał w ścisłym porozumieniu w sędziami, ze sposobem sprawowania tej funkcji przez Julię Przyłębską, która wyznaczała składy według własnego uznania, później je arbitralnie zmieniała, odwoływała rozprawy, utrudniała składanie zdań odrębnych przez sędziów, to będą to dwa różne światy.