Hiszpania wstrzymała oddech. Czy Pedro Sanchez zrezygnuje z ...

18 dni temu
Pedro Sánchez
Zarzuty wobec żony Pedro Sancheza są naciągane. Dlaczego więc premier sięga do tak dramatycznego gestu?

W czwartek okazało się, że zarzuty są naciagane. Samo „Manos Limpios” przyznało, że zarzuty opierają się na doniesieniach medialnych (głównie portalu „El Espanol”), które niekoniecznie muszą być prawdziwe. O porzucenie zarzutów wystąpiła też prokuratura.

W piątek barceloński dziennik „La Vanguardia” opublikował nagranie z 2014 roku, na którym słychać, jak jeden z ministrów ówczesnego konserwatywnego rządu Partii Ludowej (PP) i były komisarz policji Jose Manuel Villarejo dyskutują, jak poprzez zarzuty korupcyjne wobec Begoni Gomez „zabić politycznie Sancheza”. Podkreślają też, że „mają pod pełną kontrolą” nad „Manos Limpios”.

Cała Hiszpania zadaje sobie więc pytanie, czemu rządzący od sześciu lat premier sięgnął po tak dramatyczny gest. W sobotę przed siedzibą socjalistycznej PSOE przy ulicy Ferraz w Madrycie zebrało się tysiące manifestantów wspierających szefa rządu.

- Nie możesz nam tego zrobić, Pedro! Nie w chwili, gdy hiszpańska demokracja jest zagrożona — można było usłyszeć.  W kraju, który nawet jak na polskie standardy jest niezwykle spolaryzowany, na Sanchez wylała się też rzeka pomyj. Sanchez chce wprowadzić tylnymi drzwiami dyktaturę - uznała wywodząca się z PP przewodniczące regionu Madrytu Isabel Diaz Ayuso.

Sanchez jest mistrzem pokerowych zagrywek. W maju zeszłego roku gdy okazało się, że PSOE poniosło porażkę w szeregu wspólnot autonomicznych rozpisał przedterminowe wybory do parlamentu (Kortezy). Słusznie uznał, że Hiszpanie przestraszą się sojuszy, jakie PP zaczął zawiązywać z post-frankistowskim ugrupowaniem Vox. 

Nie da się więc wykluczyć, że i tym razem Sanchez chce wzmocnić swoją pozycję występując w roli ofiary nieuzasadnionej nagonki prawicy. Według tego scenariuszy mógłby on wystąpić o wotum zaufania w Kortezach. To postawiłoby w trudnej sytuacji przed wyborami lokalnymi w Katalonii 12 maja lidera secesjonistycznego ugrupowania Junts Carlesa Puigdemonta. Jego siedmiu deputowanych w Madrycie zapewnia Sanchezowi większość w zamian za szykowaną amnestię za organizację w 2017 roku nielegalnego referendum niepodległościowego. Poparcie ekipy Sancheza na kilka dni przed głosowaniem mocno osłabiłoby nacjonalistyczną kampanię Puigdemonta. Sondaże podają, że PSC, lokalna frakcja PSOE, i tak wygrałaby te wybory uzyskując 39 deputowanych w 135-osobowym parlamencie, ale musiałaby sobie szukać sojusznika, aby zebrać większość 68 posłów. Znalezienie takiego alianta łatwe dziś dla socjalistów by nie było bo do parlamentu w Barcelonie weszłyby poza Junts (32 deputowanych) i innym ugrupowaniem nacjonalistycznym (Republikańska Lewica Katalonii, 28) także PP (13) i Vox (9).

Czytaj dalej
Podobne wiadomości
Najpopularniejsze wiadomości tygodnia