"Anegdota" Roberta Mazurka. Publicysta uderzył w Barbarę ...
dbd 24.06.2024 06:12
Robert Mazurek skrytykował na Kanale Zero ostatnie decyzje i wypowiedzi Barbary Nowackiej. W wideo podzielił się "anegdotą" na temat dzieci ministerki. - Mój syn się śmieje, że cała reforma, wyrzucanie zadań domowych, wzięło się z tego, że syn pani Nowackiej miał ciężką klasę i ciężkich nauczycieli - powiedział.
Ministerka edukacji została niedawno skrytykowana za swoją wypowiedź na temat autorów, którzy mają zniknąć z listy lektur szkolnych. - Lista lektur była gigantyczna i niestety nieczytana. Były pewne pomysły indoktrynacyjne, na przykład w ostatnich latach powkładano poezję niejakiego Rymkiewicza. Eksperci bardzo rekomendowali usunięcie. Podpisałam dokument, gdzie pan Rymkiewicz czy Dukaj się nie pojawiają - mówiła w TVN24.
Zobacz wideo Lewica zaskoczyła Macrona. Wyścig wyborczy we Francji nabiera tempa
Nowacką krytykowano między innymi za określenie "niejaki Rymkiewicz" w stosunku do nagradzanego - w tym nagrodą literacką Nike - poety. - Miałam nieszczęście przeczytać utwór pana Rymkiewicza o katastrofie smoleńskiej. I tak, nie mam dobrego zdania o takiej formule twórczości, doceniając wcześniejsze dokonania - mówiła później Nowacka w Radiu Zet.
Teraz Nowacką zaatakował w wideofelietonie dziennikarz Robert Mazurek. Publicysta w nagraniu na Kanale Zero najpierw odniósł się do pomysłu ograniczenia lekcji religii do jednej godziny tygodniowo. Przekonywał, że to "czysta polityka".
- Nie chodzi o jedną lekcję religii i oszczędności z nią związane. Chodzi o to, żeby pokazać wyborcom, że my, Platforma Obywatelska, nie kłaniamy się klerowi w pas - powiedział. - Dobrze, pani minister, wielki sukces, wytnie pani jedną lekcję religii, przejdzie pani do historii - dodał. Dalej stwierdził, że Nowacka "już właściwie przeszła" do historii, bo zlikwidowała zadania domowe. Następnie podzielił się "anegdotą", którą rzekomo opowiedział mu syn.
"Anegdota" Roberta Mazurka- I tu nie mogę się uciec od pewnej anegdoty, właściwie historii całkiem prawdziwej. Otóż tak się złożyło, że moje dzieci chodziły do szkoły z dziećmi pani Barbary Nowackiej, do jednej z warszawskich podstawówek. Mój syn się śmieje, że cała reforma, wyrzucanie zadań domowych, wzięło się z tego, że syn pani Nowackiej miał ciężką klasę i ciężkich nauczycieli, i teraz matka postanowiła zakazać zadań domowych. Jeżeli tak to się odbywa, to to wszystko nie ma najmniejszego sensu - powiedział dziennikarz.