Prawdziwy horror Gamrota w UFC. Był już na deskach. I się zaczęło ...

10 mar 2024
UFC

Mateusz Gamrot zafundował kibicom prawdziwy horror w walce z byłym mistrzem UFC Rafaelem Dos Anjosem na gali UFC 299. Choć był już na deskach w pierwszej rundzie, to w niesamowitych okolicznościach wrócił do pojedynku, a następnie pewnie pokonał rywala. - Do jednej bramki - relacjonowali komentatorzy Polsatu Sport. Tuż po zakończeniu starcia udzielił wywiadu, w którym rzucił wyzwanie aktualnemu mistrzowi.

Ostatnie miesiące były niemalże wymarzone dla Mateusza Gamrota (23-2). Najpierw w marcu, po bolesnej porażce z Beneilem Dariushem (22-6-1), wszedł na zastępstwo za Dana Hookera (23-12) do pojedynku z Jalinem Turnerem (14-7) i niejednogłośnie wypunktował rywala. Pół roku później wrócił do klatki na starcie z niebezpiecznym stójkowiczem Rafaelem Fizievem (12-3). I tym razem również mógł świętować zwycięstwo, gdyż w drugiej rundzie Azer zerwał więzadło krzyżowe, przez co nie był w stanie kontynuować walki.

Zobacz wideo Projekt Warszawa wywiózł z Suwałk komplet punktów. Artur Szalpuk: Najlepiej dobić rywala

Niedługo później były podwójny mistrz KSW ogłosił, że ostatnie zwycięstwa pozwoliły mu otrzymać szansę zostania rezerwowym walki wieczoru październikowej gali UFC 294 pomiędzy Islamem Machaczewem (25-1) a Charlesem Oliveirą (34-9). I choć nieoczekiwanie Brazylijczyk doznał kontuzji, która wykluczyła go z pojedynku, to na jego miejsce zamiast Gamrota wskoczył Alexander Volkanovski. Mimo że Polak pojawił się finalnie w Abu Dhabi, a ponadto wypełnił limit kategorii lekkiej, to finalnie musiał jedynie oglądać konfrontację o pas z trybun.

Gamrot zafundował kibicom horror. Był już na deskach, ale wrócił w wielkim stylu

13 grudnia oficjalnie podano, że w kolejnym starciu nasz zawodnik zmierzy się z legendą UFC i byłym mistrzem organizacji Rafaelem Dos Anjosem. I tak też się stało, ponieważ w nocy z soboty na niedzielę obaj zawodnicy spotkali się na prestiżowej gali UFC 299 w Miami. "Małe rękawice, a stawka wysoka" - tak określił to starcie trener Polaka Mike Brown w rozmowie z TVP Sport.

Zdecydowanie lepiej rozpoczął je właśnie Gamrot, który pojedynczymi ciosami trafiał rywala. Po jednym z nich postanowił pójść po obalenie, ale niestety nadział się na kolano Brazylijczyka i wylądował na deskach. Miał ogromne kłopoty, zwłaszcza że zebrał jeszcze kilka dodatkowych uderzeń w parterze. Nie pierwszy raz w jego karierze uratowały go jednak zapasy, dzięki którym przetrwał trudne chwile. I choć pojedynek w stójce kontrolował Brazylijczyk, to na dwie minuty przed końcem rundy Gamrot znów go obalił i nie pozwolił mu już wstać.

Od początku drugiej odsłony widać było, że 33-latek odzyskał pełną świadomość i mógł zacząć spokojną pracę. Mimo że próbował przewrócić Dos Anjosa, to ten skutecznie obronił jego próbę i walka przeniosła się pod siatkę, gdzie Polak kontrolował ruchy rywala. Nie dość, że miał coraz większą przewagę, to można było również dostrzec, że 39-latek jest wyraźnie zirytowany, że nie może poradzić sobie z jego zapasami.

Trzecia runda to już koncert Gamrota, który poza skutecznymi obaleniami dołożył również celne ciosy w stójce. Sporo krzywdy wyrządzał zwłaszcza jego prawy prosty. - Jego stójka wygląda dużo lepiej, niż w poprzednich starciach - relacjonowali komentatorzy Polsatu Sport. Widząc upływające sekundy, kudowianin sprytnie kontrolował rywala pod siatką i co jakiś czas zaznaczał aktywność uderzeniami w głowę. Zdawał sobie przecież sprawę z tego, że prowadzi na kartach punktowych, dlatego świadomie "opóźniał" poczynania Brazylijczyka.

Gamrot zanotował siódme zwycięstwo w UFC. Zdradził plany na przyszłość

Ostatecznie Gamrot zwyciężył przez jednogłośną decyzję sędziowską (2x 29-28, 30-27). Tym samym zaliczył siódme zwycięstwo w UFC. Kiedy zaprezentowano statystyki, widać było, jak ogromną przewagę miał w każdym elemencie. Nie dość, że zanotował 40 skutecznych uderzeń (rywal 24), to przez siedem minut kontrolował starcie w parterze. - Do jednej bramki - podsumowali komentatorzy. 

Tuż po zakończeniu walki Gamrot udzielił wywiadu w klatce, w którym podziękował Dos Anjosowi za szansę. - Wielki szacunek. Kiedy byłem młody, to oglądałem cię i marzyłem, aby być w tym miejscu - powiedział. Następnie skomentował sposób rozwiązania tego pojedynku. - Zapasy są w moim DNA - dodał.

Na koniec zdradził plany na najbliższe miesiące. - Muszę zrobić jeszcze jedną lub dwie duże walki - wyjaśnił. Gdyby tego było mało, to bezpośrednio zwrócił się też do mistrza Islama Machaczewa. - Nie odchodź nigdzie. W przyszłym roku zobaczymy, kto ma lepsze zapasy - Islam czy Mateusz - zakończył. 

Czytaj dalej
Podobne wiadomości