Cierpiał, prosił lekarza o pomoc, aż wygrał. Djoković królem ...

21 sie 2023
Alcaraz

Z jednej strony lider światowych list, Alcaraz, młody i zwinny, któremu wieszczy się długą i bogatą karierę, z drugiej – Djoković, mistrz, wiadomo. 23 tytuły wielkoszlemowe i lata na szczycie rankingu. Przedstawiać go nie trzeba.

Tu musiały być wielkie grzmoty i były.

Pierwszy set trwał równo godzinę. Co Serb wygrał, to Hiszpan odrabiał. I tak do szóstego gema, kiedy Djoković po raz pierwszy przełamał rywala. Prowadził 4:2, ale Alcaraza tylko podrażnił – przełamanie powrotne, później gem do zera przy swoim podaniu i 4:4.

Wojna gigantów na wyniszczenie trwała w najlepsze. Optyczną przewagę zdobył Hiszpan, który raz jeszcze odebrał serbskiemu tenisiście podanie. Set dla niego – 7:5.

Carlos Alcaraz

Foto: Getty Images

Koncert Alcaraza

Koncert 20-latka dopiero się zaczynał. Grał jak nakręcony, latał z jednego końca kortu na drugi, jakby na jego organizmie większego wrażenia nie robiły cztery trzysetowe mecze w Cincinnati, jakie rozegrał do niedzieli. Namęczył się także dzień wcześniej, w półfinale z Hurkaczem. Polak wygrał pierwszego seta, w drugim miał nawet piłką meczową, ale lider tenisistów wykaraskał się, udowadniając swoją klasę. Szybko się zregenerował, z Djokoviciem wyglądał jak młody Bóg.

Serb odrwotnie. Na początku drugiego seta popełnił trzy podwójne błędy serwisowe z rzędu. W końcu stracił swoje podanie. Alcaraz odskoczył na 2:1 i za moment na 3:1. Wydawało się, żę drogę do 13. tytułu ma otwartą.

Zapaść i odrodzenie Djokovicia

Djoković w pewnym momencie na dłużej usiadł na swoim krzesełku, skorzystał z pomocy medyka. Skwar, a w Cincinnati słupek rtęci akurat przekroczył 37 stopni Celsjusza, był niesamowity. Chłodził lodem szyję, sprawdzono mu saturację krwi. Nie poddał się, wrócił na kort, nawet odrobił straty i wyszedł na prowadzenie, czym wzbudził aplauz publiczności zachwyconej jego zawziętością.

Na koniec potrzebny był tie-break. W nim znów punkt za punkt, cios za cios, aż wygrało doświadczenie, po efektownej, najdłuższej wymianie meczu. Djoković zwyciężył 8-7, choć to rywal miał moment wcześniej piłkę mistrzowską. Serb obronił się, a był już jedną nogą nad przepaścią. W meczu zrobił się remis.

Novak Djoković

Foto: Getty Images

W decydującej partii długo nikt nie odpuszczał. Gladiatorzy walczyli bez przełamania aż do siódmego gema. Dopiero wtedy przewagę zyskał odrodzony Djoković. Odjechał na 4:3, za moment wygrał swoje podanie.

Oni nie chcieli kończyć. Serb miał piłkę meczową przy stanie 5:4, dokładnie cztery takie piłki. Koniec? Nic z tych rzeczy. Alcaraz się obronił. Odetchnął, wzniósł rękę. Na zegarze dochodziła 205. minuta kosmicznego meczu. Było 5:5.

Djoković w końcu postawił kropkę nad i. Znów w tie-breaku. Kto by pomyślał o takim scenariuszu jeszcze 1,5 godziny temu, gdy ledwo łapał tchu i próbując przetrwać w piekielnym upale? Przetrwał i wygrał.

To było ich czwarte spotkanie. Bilans jest remisowy. Dla Serba to trzeci triumf w Cincinnati.

Novak Djoković - Carlos Alcaraz 5:7, 7:6, 7:6

Czytaj dalej
Podobne wiadomości