Żona Borysa Budki została prezydentem. "W domu jesteśmy równi"
- Na pewno współpraca jest zawsze dobra i fakt, że mam duże doświadczenie w administracji i samorządzie, fakt, że znam się z wieloma osobami zawsze ułatwia. Ja zawsze podkreślam, że Gliwice przez te 31 lat, bo tyle lat rządziła poprzednia ekipa w Gliwicach... najsłabszą stroną był brak współpracy, brak umiejętności wyjścia zza biurka. Bardzo bym to chciała zmienić i współpraca zarówno z rządem, z powiatami województwa, to jest istotny element i szansa, nie zagrożenie dla miasta — podkreśliła.
Kuczyńska-Budka, która w II turze pokonała rywala niewielką przewagą zapewniła, że nie obawia się krytyki tych, którzy głosowali na jej konkurenta.
Czytaj więcej
- Nie mam problemu z konstruktywną krytyką, zawsze się zżymam na krytykanctwo. Gliwiczanie oczekują momentu, gdy będzie się z nimi rozmawiało. To jest jeden z moich najważniejszych postulatów — podkreśliła.
- Mieszkańcy mają prawo do oceniania (prezydenta) i dobrze by to robili. Prezydent jest wynajętym za pieniądze podatników menadżerem — dodała.
Kuczyńska-Budka pytana o to czy planuje zakrojone na szeroką skalę zmiany kadrowe odparła, że "nie chce robić rewolucji w mieście". - Zakładam, ze Gliwice powinny iść drogą ewolucji - dodała mówiąc, że jej zdaniem "ryba psuje się od głowy", więc zmiany obejmą zapewne część kadry zarządzającej. Nowa prezydent Gliwic podkreśliła jednocześnie, że ceni gliwickich urzędników.