Tenisowa bitwa! Rafael Nadal gra dalej! Ależ mecz

Rafael Nadal wciąż jest głodny sukcesów i kolejnych zwycięstw. W Madrycie znów pokazał niesamowity charakter i awansował już do czwartej rundy turnieju37-latek wytrzymał trudy meczu z Pedro Cachinem. Argentyńczyk notowany na 91. pozycji w światowym rankingu postawił mu bardzo wymagające warunkiPięciokrotny zwycięzca imprezy ma już na rozkładzie trzech rywali. Teraz o miejsce w ćwierćfinale zagra z Jiri'm Lehecką. Kibice znów mogą spodziewać się pasjonującego bojuWięcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet

Oczy wszystkich hiszpańskich kibiców podczas turnieju ATP 1000 w Madrycie zwrócone są w kierunku Rafaela Nadala, który udowadnia, że pomimo trapiących go problemów zdrowotnych wciąż ma wiele do powiedzenia w światowym tourze. Pięciokrotny triumfator turnieju na madryckiej mączce najpierw rozprawił się z 16-letnim Darwinem Blanchem, a w drugiej rundzie błysnął w starciu z Alexem De Minaurem.

Hiszpan pokazał klasę i odprawił z kwitkiem turniejową "10" i po wygranej w dwóch setach 7:6(6), 6:3 zameldował się w trzeciej rundzie. Ulubieniec miejscowej publiczności dodatkowo wyrównał rachunki z Australijczykiem za niedawną porażkę w turnieju w Barcelonie.

W trzeciej rundzie los skojarzył Nadala z notowanym na 91. miejscu w rankingu Pedro Cachinem. Nadal od razu pokazał, kto będzie dyktował warunki na korcie. 37-latek błyskawicznie przełamał rywala i po kilkunastu minutach rywalizacji na tablicy wyników pojawił się wynik 4:1 — z dwukrotnym przełamaniem na koncie Hiszpana.

Nadal nie zamierzał spuszczać z tonu, a z rytmu nie wybiła go nawet chwilowa przerwa spowodowana zasłabnięciem jednego z kibiców na trybunach. Hiszpan wykorzystał trzecią piłkę setową, a Cachin sprawiał wrażenie kompletnie bezradnego. Argentyńczyk za wyjątkiem pojedynczych akcji był tłem dla utytułowanego rywala.

Dominacja Nadala i nagle... zwrot. Konsternacja

Po pierwszych piłkach drugiej odsłony kibice zgromadzeni na trybunach mogli nieco przecierać oczy ze zdumienia. Cachin, nie mający nic do stracenia ruszył do ataku i zanotował na swoim koncie pierwsze przełamanie, a po chwili dołożył drugiego gema przy swoim podaniu. Argentyńczyk z każdą udaną akcją nabierał pewności siebie i grał coraz odważniej, na co utytułowany Nadal nie potrafił znaleźć recepty.

Cachin wysunął się na prowadzenie 4:1 i wydawało się, że czekać nas będzie trzecia partia. Nadal przebudził się jednak w odpowiednim momencie i zaczął odrabiać straty. Wszystko ważyło się w emocjonującej końcówce, gdzie nerwów na wodzy nie potrafił utrzymać Cachin. Argentyńczyk prowadził już 5:3, ale w kluczowych momentach popełnił dwa podwójne błędy serwisowe i podał w ten sposób rękę Nadalowi.

Heroiczna walka Nadala. Dramatyczny mecz

Cachin miał nawet dwie piłki na wagę wygranej, ale Hiszpan nie złożył broni i doprowadził do super tie-breaka. A w nim znów sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Najpierw 3:0 prowadził Argentyńczyk, ale Nadal ponownie doprowadził do remisu. Ostatnie słowo należało jednak do 91. zawodnika rankingu, który wygrał ostatecznie 7:5. Nadal w ten sposób stracił pierwszego seta podczas tegorocznej edycji turnieju rozgrywanego w stolicy Hiszpanii.

Przebieg decydującej partii również trudno było przewidzieć. Gdy kibice zastanawiali się, jak Hiszpan zniesie trudy tego spotkania, pięciokrotny triumfator imprezy znów zaczął dyktować warunki na korcie.

Owacja na stojąco od kibiców. Co za mecz Nadala

Hiszpan błyskawicznie przełamał rywala i po chwili dołożył kolejnego gema przy własnym serwisie, a potem... oglądaliśmy festiwal przełamań. Lepiej w końcówce odnalazł się jednak Hiszpan, który ostatecznie triumfował 6:3 i po szalonym meczu i ponad trzygodzinnej rywalizacji mógł cieszyć się z awansu do czwartej rundy. To był 1074 zwycięski bój niezmordowanego Nadala w karierze. To po prostu niesamowite.

Kolejną przeszkodą dla 37-latka będzie Jiri Lehecka, 27. obecnie tenisista światowego rankingu. Stawką tego spotkania będzie miejsce w ćwierćfinale prestiżowej imprezy rozgrywanej w stolicy Hiszpanii.

Rafael Nadal — Pedro Cachin 6:1, 6:7(5), 6:3