Lewandowski bohaterem Barcelony. Sam jeden odwrócił losy ...

12 lis 2023
Barcelona

Bramkowa posucha Roberta Lewandowskiego w Barcelonie trwała dokładnie 50 dni i sześć kolejnych meczów we wszystkich rozgrywkach. Ta seria ostatecznie została przerwana, bo Polak wykorzystał dośrodkowanie od Julesa Kounde i uderzeniem głową pokonał bramkarza. Potem trafił z rzutu karnego. Nie był to jednak najlepszy mecz w wykonaniu Barcelony. Mimo to nie doszło do niespodzianki, więc Barcelona zachowuje dystans do Girony i Realu Madryt.

Sześć meczów - tyle trwała niemoc Roberta Lewandowskiego we wszystkich rozgrywkach. Zaczęło się od spotkania z Mallorką (2:2), gdzie Polak wszedł z ławki rezerwowych w miejsce Ferrana Torresa. Potem była Sevilla (1:0), Porto (1:0), Real Madryt (1:2), Real Sociedad (1:0) i Szachtar Donieck (0:1). Zarówno niemieckie, jak i hiszpańskie media przypominały, że ostatnia tak zła seria Lewandowskiego miała miejsce w sezonie 10/11, jeszcze w barwach Borussii Dortmund, gdy Polak kończył dziesięć kolejnych meczów bez gola. Szansa na przerwanie serii pojawiła się w starciu z Deportivo Alaves.

Zobacz wideo Ależ zjazd piłkarza Legii. "Jego forma faluje, odkąd przyszedł do Legii"

Gol w 18. sekundzie. Wróciły demony z meczu z Granadą

Barcelona miała już jeden mecz w tym sezonie, w którym bardzo szybko straciła gola i musiała odrabiać straty. Doszło do tego na początku października, gdy rywalem była Granada, a bramkę zdobył Bryan Zaragoza. Teraz ten scenariusz się powtórzył, bo po 18 sekundach i po pierwszej akcji meczu do siatki trafiło Deportivo Alaves. Dokonał tego Samu Omorodion, który znakomicie wszedł w linię i wykorzystał podanie od Javiego Lopeza. Barcelona mogła czuć deja vu.

I tylko nieskuteczności rywali może zawdzięczać fakt, że po pierwszej połowie nie przegrywała wyżej. Szanse miał wspomniany Lopez czy Samu (m.in. strzał w poprzeczkę), ale Marc-Andre ter Stegen tym razem nie skapitulował. Samu rywalizował przez 30 minut z Julesem Kounde i często wygrywał pojedynki fizyczne z Francuzem. Po czasie Xavi się zreflektował i ustawił obok napastnika Alaves dużo wyższego Ronalda Araujo. Alaves imponowało wychodzeniem spod pressingu, spokojem w rozegraniu czy grą w destrukcji. Absolutnie nie przestraszyło się Barcelony.

Łatwego życia z obrońcami Alaves nie miał Lewandowski, który nie dostawał początkowo zbyt wielu piłek i cofał się do rozegrania. Defensorzy rywala raz po raz go przepychali. Mimo to Polak miał szanse na strzelenie gola. Zdecydowanie najlepszą miał w 17. minucie, gdy Ilkay Gundogan zagrał piłkę górą w pole karne. Lewandowski zdołał opanować ją, ale uderzył prosto w interweniującego bramkarza Alaves.

Po 50 dniach Lewandowski znów strzela. I daje wygraną Barcelonie

Na początku drugiej połowy Alaves skupiło się na defensywie, a Barcelona naciskała coraz mocniej z atakami. Liczyła nawet na rzut karny, ale Yamal upadł w polu karnym bez kontaktu z rywalem. W 53. minucie było już 1:1, gdy Jules Kounde dośrodkował piłkę z prawej strony, a Lewandowski znakomicie uderzył głową. Tym samym Polak się przełamał po 50 dniach i po sześciu kolejnych meczach bez zdobyczy bramkowej. Ta akcja była bliźniaczo podobna do gola Lewandowskiego przeciwko Interowi Mediolan w poprzednim sezonie (3:3).

Barcelona tworzyła sobie kolejne sytuacje w poszukiwaniu drugiego trafienia. Alaves dobrze radziło sobie w defensywie i szukało możliwości, by zagrozić Barcelonie przez stałe fragmenty lub kontrataki. Jeden z nich wyprowadził Abde Rebbach, ale jego uderzenie było fatalne. Po jednym z rzutów wolnych Alaves ucierpiał Ter Stegen, który zderzył się z rywalem. Mimo to wszystko wskazywało na to, że drugi gol dla Barcelony wisi w powietrzu.

W 76. minucie Barcelona dostała rzut karny za faul na Ferranie Torresie. Do uderzenia poszedł oczywiście Lewandowski. Sivera czekał do samego końca na środku, a Polak uderzył mocno pod poprzeczkę i cieszył się z dubletu. Lewandowski szukał okazji do hat-tricka, natomiast nie miał kolejnych okazji do uderzenia. Obrońcy Alaves zatrzymywali go nieprzepisowo, ale sędzia nie odgwizdywał, co doprowadzało Roberta do wściekłości.

Goście szukali gola wyrównującego w końcówce i grali ofensywnie. Pojawiały się coraz to kolejne uderzenia, natomiast Ter Stegen nie puścił drugiej bramki. Tym samym Barcelona wygrywa i zachowuje dystans do Girony i Realu Madryt, odpowiednio na cztery i dwa punkty.

Teraz przed nami blisko dwutygodniowa przerwa związana z meczami reprezentacji, a po niej Barcelona zagra na wyjeździe z Rayo Vallecano (25.11).

Czytaj dalej
Podobne wiadomości