Tak Widzew Łódź upokorzył wielki Liverpool. Wspomina Roman ...

16 mar 2024

Data utworzenia: 16 marca 2024, 7:00.

Liverpool - Figure 1
Zdjęcia fakt.pl

16 marca mija 41 lat od jednego z największych sukcesów polskiego klubu w Europie. Tego dnia, w dżdżystą środę na stadionie Anfield piłkarze Widzewa Łódź wyeliminowali naszpikowany gwiazdami FC Liverpool i awansowali do półfinału Pucharu Europy Mistrzów Krajowych (odpowiednik dzisiejszej Ligi Mistrzów).

Roman Wójcicki był jednym z bohaterów meczów Widzewa z Liverpoolem. Obrońca stoczył wiele pojedynków ze słynnym napastnikiem Ianem Rushem. Foto: Łukasz Grochala / Cyfrasport

— Kiedy wyszliśmy na rozgrzewkę powitały nas tak niesamowicie głośne gwizdy, jakich już nigdy w życiu na żadnym stadionie nie słyszałem – wspomina w rozmowie z "Faktem" uczestnik tamtego dwumeczu Roman Wójcicki.

Wydarzenia, o których wspomina znakomity obrońca miały miejsce tuż przed rewanżem w Liverpoolu. Dwa tygodnie wcześniej łodzianie po raz pierwszy zadziwili piłkarski świat pokonując w pierwszym meczu dumnych Wyspiarzy 2:0. Ale wróćmy do rewanżu…

Liverpool - Figure 2
Zdjęcia fakt.pl
Zakaz wstępu na boisko

— Przed rewanżem, w Anglii wszyscy byli przekonani, że dla drużyny tej klasy co The Reds dwie bramki stracone w Łodzi będą spokojnie do odrobienia. Do Liverpoolu pojechaliśmy z jedną myślą: strzelić gola i bronić przewagi z pierwszego meczu. Zamieszkaliśmy w cichym, spokojnym hoteliku pod miastem. Dzień przed meczem trener Władysław Żmuda zarządził tylko lekki rozruch. Na jakimś bocznym boisku. Na główną płytę nas nie wpuszczono. Ale nie ze złośliwości, tylko dla ochrony murawy. Nasi rywale też na niej wtedy nie ćwiczyli. Cały czas siąpił deszcz, więc gdybyśmy tam potrenowali, to nie nadawałaby się do gry – wspomina Wójcicki, który w tamtym meczu tworzył centrum obronnej zapory mistrzów Polski.

Zapytany o to, co tamtego dnia najbardziej go zaskoczyło, Wójcicki bez wahania odpowiada: — Coś, z czym ani wcześniej, ani już nigdy później w życiu się nie zetknąłem. Kiedy wyszliśmy na rozgrzewkę powitały nas niesamowite gwizdy. Były tak ogłuszające, że zlewały się w jeden wibrujący dźwięk, który rozrywał bębenki w uszach. Człowiek musiał wydobyć z siebie wszystkie pokłady koncentracji, żeby oderwać myśli od tego paraliżującego jazgotu – opowiada dwukrotny uczestnik mistrzostw świata.

Zobacz także

Wiadomo było, że Anglicy będą chcieli szybko, najlepiej jeszcze przed przerwą odrobić straty z Łodzi.

Liverpool - Figure 3
Zdjęcia fakt.pl
Cisza, która przerażała

— Każda akcja, strzał, kiwka, nawet wślizg ich obrońcy wywoływały na trybunach ekstazę. Trzymaliśmy się przez… kwadrans. Wtedy, gdy wyskoczył do główki, piłka trafiła w rękę Marka Filipczaka. Karny...Phil Neal i 1:0. Jeszcze bardziej przycisnęli, ale wówczas stało się to, w co tak bardzo wierzyliśmy przed meczem. Włodek Smolarek dostał piłkę w polu karnym. Na szybkości minął ich bramkarza, a Bruce Grobbelaar złapał go za nogi. Karny dla nas! Mirek Tłokiński podszedł, strzelił i byliśmy w niebie – obrazowo opowiada Wójcicki. — Wtedy, tak samo jak po golu Mirka na 1:0 w Łodzi, uwierzyłem, że ich przejdziemy. Potem było trafienie na 1:2 Włodka Smolarka. Stadion zamilkł. W porównaniu do wcześniejszego niesamowitego tumultu, ta cisza była wręcz przerażająca...— pan Roman zawiesza głos. I po chwili już spokojnie mówi: — Ian Rush i Dan Hodgson strzelili jeszcze dwie bramki, ale to było za mało. Awansowaliśmy!!!! Marzenia się spełnił, sny stały jawą.

Piwo, pociąg i policja. Kiedyś tak się jeździło z Warszawy na Widzew

Szokujący transfer Dziekanowskiego do Widzewa. Straszyli go karną jednostką

Nasz bohater zapytany co oprócz kakofonii gwizdów "na powitanie" Widzewa, zrobiło na nim największe wrażenie, bez wahania mówi:

— Kiedy mecz się skończył, my padliśmy sobie w ramiona, przeciwnicy ukryli twarze w koszulkach, a cały stadion… zaczął nam bić brawo. Kibice rywali docenili fakt, że my, nikomu nieznani ludzie z komunistycznej Polski wyeliminowaliśmy wielki Liverpool z Greamem Sounessem , Kennym Dalglishem i Ianem Rushem na czele – uśmiecha się defensor.

Liverpool - Figure 4
Zdjęcia fakt.pl
/5

Łukasz Grochala / Cyfrasport

Roman Wójcicki. Ostoja obrony Widzewa w meczach z Liverpoolem.

/5

CAF - Andrzej Zbraniecki / PAP

Roman Wójcicki (z lewej) i jego koledzy z Widzewa w 1983 roku dokonali rzeczy niebywałej. Wyeliminowali wielki Liverpool i awansowali do półfinału Pucharu Europy.

/5

CAF - Andrzej Zbraniecki / PAP

Po meczu w Liverpoolu angielscy kibice nagrodzili widzewiaków brawami.

/5

CAF - Andrzej Zbraniecki / PAP

Liverpool - Figure 5
Zdjęcia fakt.pl

Anglicy non stop atakowali, nic dziwnego, że Roman Wójcicki i jego koledzy z obrony Widzewa mieli mnóstwo pracy.

/5

Offside / Foto Olimpik

W akcji bramkarz Widzewa Józef Młynarczyk. Asekuruje go Roman Wójcicki.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji

Czytaj dalej
Podobne wiadomości