Kilka słów Radosława Sikorskiego, które przeraziły opozycję. „To ...

10 dni temu
Sikorski

Przez ponad półtorej godziny Radosław Sikorski omawiał w czwartek rano w Sejmie główne założenia polskiej polityki zagranicznej, a w trakcie jego exposé padło nie tylko wiele słów krytyki pod adresem poprzedników, ale też można było usłyszeć, co takiego planuje obecny szef resortu dyplomacji.

Radosław Sikorski o zmianach w unijnych traktatach

Radosław Sikorski poświęcił wiele czasu na przekonywanie, jak ważna dla Polski będzie kwestia wspierania walczącej Ukrainy i sprzeciwianie się imperialnym zapędom putinowskiej Rosji. Jednym z elementów tej walki ma być popieranie przystąpienia Ukrainy do europejskich struktur. Jak jednak się okazuje, decyzja ta może być uzależniona od wprowadzenia zmian w systemie działania samej Unii Europejskiej.

- Unia powinna adekwatnie reagować na pojawiające się kryzysy, dlatego Polska będzie wspierać realistyczną reformę Unii, która przyczyni się do zwiększenia jej konkurencyjności i potęgi. Nie jesteśmy przekonani, że niezbędna jest do tego zmiana traktatów, ale nie możemy wykluczyć, że część państw członkowskich uzależni od niej zgodę na dokończenie rozszerzenia. Staniemy wtedy jako kraj przed dylematem: czy zgodzić się na reformę traktatową, w której być może będziemy musieli zawrzeć kompromisy, czy zamknąć drogę do członkostwa naszym wschodnim i południowym sąsiadom, których akcesja jest dla nas korzystna – powiedział Radosław Sikorski.

Minister przyznał, że rozmowy na temat likwidacji unijnej zasady jednomyślności przy podejmowaniu ważnych decyzji już się rozpoczęły.

- Zaproponowano na przykład, aby ustanowienie misji wojskowej odbywało się jednomyślnie, ale do jej przedłużenia wystarczała większość. Wydaje mi się to rozsądnym kompromisem. Parlament Europejski zaproponował z kolei, aby większość oznaczała 4/5 państw członkowskich, czyli więcej niż nasza większość konstytucyjna – zapewniał minister Sikorski.

Opozycja grzmi, że Tusk do tej pory udawał

Stosowana dotychczas unijna zasada jednomyślności dawała pojedynczym państwom możliwość blokowania wielu ważnych unijnych decyzji, a jej zachowanie zdecydowanie wspierają politycy Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego też deklaracja Sikorskiego wywołała w szeregach tej partii prawdziwe oburzenie.

- Jedna konkretna zapowiedź padła, że oni się zgodzą na zmianę traktatów i na odejście od zasady jednomyślności i Sikorski przyznał to dzisiaj otwarcie. I to jest bardzo ważne, że mamy w tej sprawie jasność, bo wcześniej Tusk udawał, że się zamierzają sprzeciwić, a tu się Sikorski przyznał, że się zgodzą i pójdą na kompromis. Wychodzi na to, że oni całkowicie powtarzają instrukcje, które płyną z Berlina, bo Berlin od dłuższego czasu wiąże kwestie zmiany traktatów unijnych z rozszerzeniem Unii – mówi Gazecie Prawnej poseł PiS, Paweł Jabłoński, były wiceminister spraw zagranicznych.

Oceniając wystąpienie ministra Sikorskiego, Jabłoński zwraca uwagę, że duża część tej przemowy skupiała się na krytykowaniu poprzedników, a przedstawione założenia polityki zagranicznej podporządkowane miały być jednemu celowi.

- Może to wynika z tego, że on tej polityki tak naprawdę nie prowadzi, bo on prowadzi rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko w Komisji Europejskiej i cała polityka jest temu podporządkowana – mówi Jabłoński.

Sikorski: Nie nazwę ich zdrajcami

Radosław Sikorski najwyraźniej przewidział nerwową reakcję swych politycznych oponentów, bowiem kończąc fragment wystąpienia poświęconego Unii, zwrócił się do prawej części sceny politycznej.

- W tym miejscu składam ofertę. Tak jak ja nie nazwę zdrajcami tych, którzy zgodzili się na odejście od korzystniejszego dla Polski systemu nicejskiego, tak niech nikt nie śmie odmawiać patriotyzmu zwolennikom poglądu, że jeśli Unia ma liczyć ponad trzydziestu członków i stawać się mocarstwem, to musi sprawniej podejmować decyzje - powiedział Sikorski.

Posłowie PiS nie przejęli się jednak tymi słowami i skupiają się przede wszystkim na sednie wystąpienia ministra, które ich zdaniem, do złudzenia przypomina założenia niemieckiej polityki zagranicznej. A wiązanie ewentualnego przyjęcia Ukrainy do UE ze zmianą zasad głosowania we wspólnocie uznają za niedopuszczalne.

- To jest pewnego rodzaju szantaż, że jak się nie zgodzimy na zmianę to nie będzie możliwości rozszerzenia, jeśli by nam na tym zależało. To jest polityczny argument zawarty w umowie SPD. I trzeba docenić szczerość, że w zasadzie już się zgodzili na kompromis i zmianę traktatów w tej sprawie – ocenia Paweł Jabłoński.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję

Czytaj dalej
Podobne wiadomości