Rusza operacja "prezes NBP". Adam Glapiński stanie przed ...

26 mar 2024
Adam Glapiński

Wstępny wniosek dotyczący postawienia przed Trybunałem Stanu prezesa NBP Adama Glapińskiego ma zostać oficjalnie złożony dziś. To uruchomi całą procedurę. Na początku marszałek Sejmu ma ocenić, czy wniosek spełnia wymogi formalne. Jeśli tak, to skieruje go do komisji odpowiedzialności konstytucyjnej. Komisja ma obowiązek wysłać go do Adama Glapińskiego, który będzie miał miesiąc na odpowiedź na piśmie. Potem zaczną się prace w komisji.

– To potrwa minimum pół roku, i to gdyby komisja chciała praktycznie iść na rympał. Przy normalnym trybie procedowania to minimum rok, tym bardziej że sam zainteresowany ma duże możliwości obstrukcji wobec wniosku. Może wskazywać świadków, materiały i przewlekać postępowanie – przyznaje polityk Koalicji Obywatelskiej.

Komisja ma przygotować wniosek do Sejmu w sprawie postawienia przez Trybunałem Stanu prezesa NBP.

W tej sprawie rysują się trzy scenariusze.

Wyborczy

To scenariusz spełnienia obietnicy Koalicji Obywatelskiej z kampanii: postawienia szefa NBP przez Trybunałem Stanu, ale także jego usunięcia z tej funkcji. Na dziś przynajmniej pierwsza część to dla rządzącej koalicji bazowy scenariusz.

Jak wynika z ujawnionego przez TVN 24 wstępnego wniosku, politycy koalicji chcą postawić szefa banku centralnego przed Trybunałem Stanu, stawiając mu osiem zarzutów: m.in. skupu obligacji, co miał czynić bez upoważnienia Rady Polityki Pieniężnej, interwencji walutowych bez upoważnienia zarządu banku, utrudniania wykonywania funkcji członkom RPP i zarządu banku, ale także wprowadzenia w błąd ministra finansów w sprawie prognozy zysku z NBP dla budżetu oraz złamania zasady apolityczności.

Opinie co do poszczególnych zarzutów są podzielone, i to także wśród ekonomistów krytykujących wcześniej Glapińskiego i jego metody działania oraz sympatyzujących z obecnym obozem. Chodzi zwłaszcza o kwestię tzw. luzowania ilościowego, czyli skupu obligacji, interwencji walutowych czy decyzji o stopach procentowych.

Politycy koalicji nie mają jednak wątpliwości, że wniosek już dziś ma podstawy. – Nie ulega wątpliwości, że prezes Glapiński działał jako reprezentant partii rządzącej, a nie jako osoba reprezentująca niezależny Narodowy Bank Polski – mówił DGP Jan Grabiec, szef kancelarii premiera.

Dlatego w koalicji słychać, że celem jest wykazanie wszelkich możliwych wątpliwości pod adresem prezesa NBP. – Naszą rolą było skatalogowanie wszystkich zarzutów, które były formułowane przez lata wobec prezesa NBP. Bo żaden prezes NBP do tej pory nie przekroczył tak wielu granic jak Adam Glapiński – tłumaczył Grabiec.

Osobną kwestią jest to, czy wszystkie osiem zarzutów będzie podstawą do ostatecznego wniosku, o którym zdecyduje Sejm, czy może niektóre z nich nie trafią do finalnej wersji dokumentu, nad którym będą głosować posłowie.

– Może liczą, że Glapiński pęknie w trakcie prac komisji, coś powie i będą mieli faktyczny powód do postawienia go przed trybunałem, a przy okazji przekona to szefową Europejskiego Banku Centralnego, że nie ma sensu się angażować w jego obronę – zauważa nasz rozmówca zbliżony do poprzedniego obozu władzy.

Pod koniec ub.r. Christine Lagarde, prezes EBC, odpowiedziała na list Glapińskiego, wskazując, że NBP będzie mógł zaskarżyć do Trybunału Sprawiedliwości UE zawieszenie prezesa przewidziane w przepisach dotyczących TS.

Politycy koalicyjni, z którymi rozmawiamy, liczą, że komisja będzie faktycznie elementem nacisku na prezesa banku centralnego. Już wcześniej mieli obawy, że Glapiński, który nie ukrywał swoich sympatii do rządu PiS, w momencie zmiany ekipy rządzącej zmieni także nastawienie w sprawie polityki gospodarczej i że rząd czeka szorstka przyjaźń z NBP i Radą Polityki Pieniężnej, której przewodniczy prezes.

Najważniejszy będzie finał prac komisji. Jeśli Sejm przegłosuje wniosek o postawienie Glapińskiego przed Trybunałem Stanu, zostanie on zawieszony w pełnieniu funkcji. Tu pojawia się kwestia potrzebnej do tego większości. Z dotychczas obowiązujących przepisów wynika, że ma to być większość bezwzględna, czyli taka jak do powołania rządu. Jednak ostatnio zakwestionował to Trybunał Konstytucyjny. Jego zdaniem w tym przypadku powinna być większość kwalifikowana, czyli np. trzy piąte głosów.

Wiele wskazuje, że koalicja przejdzie nad tym do porządku dziennego. – Trybunał, zamiast po prostu uchylić przepis, postanowił wskazać, jak powinien on brzmieć. To nie jest jego rola. Nas obowiązuje przepis, jaki jest w ustawie – mówi nam polityk KO.

Możliwe są jednak także dwa inne scenariusze.

Wystopowanie

Sprawa zakończy się na komisji odpowiedzialności konstytucyjnej. Albo koalicja ostatecznie będzie miała kłopoty z zebraniem większości, albo okaże się, że reakcje zewnętrzne, np. Europejskiego Banku Centralnego czy rynków, spowodują, że dalsze kroki zaczną być ryzykowne.

Widać, że na taki scenariusz gra Adam Glapiński. Temu służyły udzielenie wypowiedzi dla poniedziałkowego „Financial Timesa” i oferta listu do Donalda Tuska czy spotkania z nim. – Nie wiem, po co im próba zawieszenia Glapińskiego. Co im da, że go zawieszą. I tak wiceprezesem jest Marta Kightley, a większość w RPP będzie taka jak obecnie, wskazana przez poprzedni obóz i prezydenta. Postępowanie wobec Glapińskiego może ją tylko utwardzić. A dopóki prezydentem jest Duda, nie mają szans na wybór następcy Glapińskiego po swojej myśli – zauważa nasz rozmówca z związany z PiS.

Unik

To najmniej prawdopodobny scenariusz. Zgodnie z nim Adam Glapiński rezygnuje. Wówczas prezydent wchodzi do gry i wskazuje nowego kandydata na prezesa i zaczynają się targi z koalicją o to, kto nim będzie. Chociaż nie zamyka to postępowania przed Trybunałem Stanu, to polityczna waga wniosku spada. Przynajmniej na razie taki scenariusz wyklucza sam Glapiński, który w „FT” deklaruje, że rezygnacja oznaczałaby przyznanie racji oskarżycielom. ©℗

Współpraca Agnieszka Burzyńska

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję

Czytaj dalej
Podobne wiadomości