Zakochała się bez wzajemności. O jej nagłej śmierci krążyły legendy

13 dni temu

W odcinku programu "Twoja Twarz Brzmi Znajomo. Najlepsi" jako Cass Elliot, czyli legendę grupy The Mamas & The Papas, możemy podziwiać Mateusza Ziółko. Słynna piosenkarka była obdarzona niezwykłym talentem, ale zmarła przedwcześnie 29 lipca 1974 roku. Artystka miała zaledwie 32 lata, a wokół jej zgonu krążyło wiele mitów.

Cass Elliot - Figure 1
Zdjęcia Interia
Cass Elliot była u szczytu sławy. Nagle zmarła /Donaldson Collection /Getty Images

I choć Cass Elliot nie była częścią zespołu od samego początku, to przez krytyków jednogłośnie uznawana była za wiodącą siłę wokalną zespołu The Mamas & The Papas. Charyzmatyczna piosenkarka i jej wyróżniająca się barwa głosu przyczyniły się do sukcesów grupy. "Mama Cass" zaśpiewała w słynnych przebojach grupy, jak "California Dreamin'", "Monday Monday" czy "Words Of Love", a także w klasyku "Dream A Little Dream Of Me".

Wokalistka przyszła na świat 19 września 1941 roku w Baltimore i zainspirowała grupę The New Journeyman do zmiany nazwy na tę najsłynniejszą - The Mamas & The Papas. Początkowo lider John Phillips wcale nie chciał z nią występować - wstydził się pokazywać u boku wokalistki z powodu jej wagi. 

"John [...] nie miał oporów, żeby powiedzieć jej prosto w twarz: 'Przykro mi, Cass, ale jesteś za gruba'. Nie w żaden złośliwy sposób. Zwyczajnie stwierdził: 'Cass, przykro mi, za dużo ważysz'" - wspominała w biografii "Dream A Little Dream of Me" siostra piosenkarki. Do występów przekonał go największy jej atut, czyli piękny głos.

The Mamas & The Papas istniało niemal dziesięć lat, ale płodne artystycznie było bardzo krótko - zaledwie przez pięć lat. To wystarczyło, by by sprzedać aż 40 mln egzemplarzy albumów na całym świecie. Ponadto aż sześć ich utworów znalazło się w pierwszej dziesiątce prestiżowej listy Billboardu. Starczyło także, by członkowie pogrążyli się w konfliktach. "To były dwa i pół roku niekończącego się melodramatu" - mówiła Michelle Phillips w rozmowie z "Vanity Fair". Wszystko z powodu... uczuć.

Mimo że Michelle i John Phillipsowie byli małżeństwem z dość krótkim stażem, to lata 60. i ich otwartość spowodowały, że każdy z nich miał kogoś na boku. Wokalistka romansowała z drugim kolegą z zespołu, Dennym Dohertym, w którym skrycie podkochiwała się właśnie "Mama Cass".

"Nasza czwórka siedziała razem i ustalała: 'Okej, ty zaśpiewasz jako trzeci, a ty zaśpiewasz bop da bop', a między nami [Michelle i Dennym - przyp.] było tak wiele seksualnej energii, że pod stołem dotykaliśmy się stopami, a Cass i John nigdy tego nie zauważali" - mówiła Phillips w rozmowie z "Vanity Fair". 

Cass Elliot - Figure 2
Zdjęcia Interia

Romans prędko wyszedł na światło dzienne. Gdy się to stało, Elliot czuła się prawdziwie zraniona. Mężczyzna, którego kochała, nie był nią zainteresowany. Ponadto musiała patrzeć, jak atrakcyjna koleżanka z zespołu coraz bardziej się do niego zbliża. "(...) Cass wzięła mnie na stronę i powiedziała: 'Nie rozumiem. Możesz mieć każdego faceta, o jakim zamarzysz. Dlaczego pragniesz mojego?'" - wspominała Phillips.

Po rozpadzie The Mamas & The Papas artystka rozpoczęła karierę solową. Gwiazda chciała prędko uporać się z nadwagą i dawnym wizerunkiem. W zaledwie kilka miesięcy schudła 40 ze 130 kilogramów. To spowodowało kaskadę problemów zdrowotnych - z żołądkiem, a także gardłem. By poprawić kondycję obu w swoim jadłospisie miała głównie mleko i śmietanę, przez co kilogramy wracały bardzo szybko. To wszystko nałożyło się z serią występów w prestiżowym hotelu Caesars Palace w 1968 roku. 

Elliot w międzyczasie przeziębiła się, ale ani myślała o odwołaniu zapowiedzianych koncertów - zwłaszcza, że na widowni mieli pojawić się m.in. Jimi Hendrix czy Liza Minelli. Prędko pożałowała swojej decyzji, bo na scenie ledwo śpiewała, co tylko potęgowało stres, z którym nie była sobie w stanie poradzić. Widzowie wychodzili z koncertu jeszcze w jego trakcie, a trzytygodniowa "rezydencja" w hotelu zakończyła się po zaledwie jednym występie. Krytycy nie zostawiali na niej suchej nitki. Gwiazda wpadła w depresję, mówiono o jej uzależnieniu od narkotyków.

Wokalistka podjęła decyzję o chwilowej przerwie od sceny - zdecydowała o występach w produkcjach na szklanym ekranie. Gdy wiosną 1974 roku zasłabła na planie jednego z programów na moment przed wejściem na antenę, trafiła do szpitala. Gdy dziennikarze dopytywali, co jej dolega, tłumaczyła swoje samopoczucie sporą ilością pracy i przemęczeniem. 

Trzy miesiące później zdecydowała o powrocie na scenę - tym razem w Londynie. Po nieudanych występach przed laty sporo fanów wokalistki wyczekiwało okazji, by znów usłyszeć ją na żywo. Słuchacze zaczęli więc walczyć o bilety, a wszystkie koncerty wyprzedano w moment.  "Po dwóch występach zadzwoniła i wręcz płakała z radości, mówiła, że każdego wieczoru dostała owacje na stojąco, sala była wypełniona po brzegi. Nigdy nie widziałam ani nie słyszałam jej tak szczęśliwej" - mówiła przyjaciółka gwiazdy, Sue Cameron, w rozmowie z "People".

To było odrodzenie. Cass Elliot niczym feniks z popiołów - powstała i pokazała innym, że jest silna, jak nigdy wcześniej. Gdy trasa się skończyła, Cass została zaproszona na 31. urodziny Micka Jaggera w jego londyńskim domu. Była w wyśmienitym nastroju, zwłaszcza, że przed urodzinami wzięła udział w specjalnym brunchu na jej cześć. Po przyjęciu miała jednak mocno kaszleć i odczuwać problemy z oddychaniem. Wszystkim tłumaczyła, że to przemęczenie. Po pełnym wrażeń dniu wróciła do mieszkania przy placu Shepherd Market w londyńskiej dzielnicy Mayfair, które użyczył jej Harry Nilsson. Następnego dnia świat obiegły tragiczne wiadomości: Cass Elliot nie żyje. 

Choć najprawdopodobniej gwiazda zmarła z powodu ataku serca wywołanego otyłością, pojawiły się jeszcze inne teorie. Córka wokalistki twierdziła, że przed śmiercią matka chciała bardzo szybko schudnąć i urządzała sobie głodówki. "Przez pięć dni piła tylko wodę, a potem przez dwa jadła steki" - mówiła w "Esquire". W krótkim czasie znów zrzuciła 36 kilogramów, a kuracje były coraz cięższe do zniesienia dla przemęczonego ciała. Ponadto przypominano o skłonnościach Cass Elliot do narkotyków, które mogły odegrać w jej śmierci sporą rolę.

Media jednak informowały o śmierci wokalistki z powodu... udławienia się kanapką z szynką. Plotka ta narodziła się przez informacje uzyskane od londyńskich policjantów, którzy obok jej łóżka odnaleźli niedojedzoną kanapkę. Wizerunek wyśmiewanej, otyłej kobiety towarzyszył jej przez to także niestety po śmierci. Na jej pogrzebie w Los Angeles pojawiło się ponad 400 osób. Cass Elliot była uwielbiana - nie tylko przez przyjaciół, ale też fanów, których każdy dzień rozjaśniała swoją muzyką i optymistycznym usposobieniem. 

Cztery lata później, w tym samym mieszkaniu numer 12 przy Curzon Place 9 na placu Shepherd Market w Londynie, zmarł również perkusista Keith Moon z grupy The Who. Muzyk także miał zaledwie 32 lata.

Czytaj dalej
Najpopularniejsze wiadomości tygodnia