Horror w meczu City - Real! Byli już o krok od finału. Zdecydowały ...

9 dni temu
Real City

Pomimo ogromnej przewagi Manchesteru City nad Realem Madryt na Etihad Stadium w rewanżowym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów, o awansie do półfinału tych rozgrywek zadecydowały rzuty karne. Zarówno po 90, jak i 120 minutach był remis 1:1 po golach Kevina de Bruyne (City) oraz Rodrygo (Real), ale jedenastki lepiej wykorzystywali piłkarze z Madrytu, którzy wygrali 4:3. To oni zagrają więc z Bayernem Monachium o przepustkę do wielkiego finału na Wembley.

To śmiało mógł być wielki finał. Niemniej jednak, los skrzyżował drogi Manchesteru City i Realu Madryt już w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. W pierwszym starciu dwóch ostatnich triumfatorów tych rozgrywek, rozegranym tydzień temu na Santiago Bernabeu w Madrycie, obejrzeliśmy fantastycznie widowisko, zakończone remisem 3:3. 

Zobacz wideo Grosicki o młodych zawodnikach w kadrze: Znają swoje miejsce w szeregu

W rewanżu delikatnym faworytem wydawała się być więc drużyna Pepa Guardioli, tym bardziej, że Katalończyk mógł już wystawić najsilniejszą jedenastkę swojego zespołu z nieobecnymi w pierwszym meczu Kylem Walkerem i Kevinem de Bruyne. Takiego komfortu nie miał za to Carlo Ancelotti, który wobec poważnej kontuzji Davida Alaby, wciąż wracającego do pełni formy Edera Militao oraz zawieszenia za kartki Aureliena Tchouameniego musiał na środku obrony postawić na duet Antonio Ruediger - Nacho Fernandez.

Wielka dramaturgia na Etihad. Manchester City miażdżył Real, ale o wszystkim zadecydowały karne. "Królewscy" w finale!

Podczas gdy przed tygodniem w Madrycie rozpoczęło się od gola w 2. minucie, a także trzech bramek w kwadrans, tak na początku rewanżu w Anglii tempo było bardzo spokojnie. Pierwsza akcja zakończona jakimkolwiek strzałem miała miejsce w 11. minucie, gdy niezbyt mocne uderzenie z dystansu Eduardo Camavingi pewnie złapał Ederson. 

Dwie minuty później jednak Real zdołał już przeprowadzić atak, który zakończył się otwarciem wyniku. Korzystając z olbrzymiej bierności w defensywie gospodarzy Jude Bellingham wypuścił w pole karne Viniciusa Juniora, a Brazylijczyk z prawej strony szesnastki dograł piłkę przed bramkę, gdzie Rodrygo na raty pokonał bramkarza City i było 0:1.

Od tego momentu Manchester City zamknął Real praktycznie na 30. metrze przed jego bramką i naciskał w poszukiwaniu wyrównania. Po kilku minutach dwie świetne szanse po strzałach głową miał Erling Haaland. Za pierwszym razem Norweg uderzył jednak nad bramką, a za drugim trafił w poprzeczkę bramki Andrija Łunina, po czym piłka trafiła jeszcze w stojącego przed bramką Bernardo Silvę i poleciała obok słupka.

Następny ukraińskiego bramkarza Realu próbował zaskoczyć z dystansu Kevin de Bruyne, ale tym Łunin popisał się bardzo dobrą interwencją. Dwukrotnie w dobrych sytuacjach blokowany w polu karnym był Jack Grealish, a do tego City miało w pierwszej połowie wiele stałych fragmentów gry, w tym osiem rzutów rożnych. Najgroźniej było jednak wówczas wtedy, gdy De Bruyne dwukrotnie próbował wkręcać piłkę bezpośrednio do bramki Łunina, a Ukrainiec w obu przypadkach świetnie przenosił piłkę nad poprzeczką. 

Druga część spotkania rozpoczęła się od mocnego uderzenia z 16 metrów Kevina de Bruyne, które odbił Andrij Łunin. Później jednak, choć Manchester City miał ogromną przewagę w polu i posiadaniu piłki, to frustrował się przed polem karnym "Królewskich", nie mogąc sforsować skomasowanej defensywy Realu. 

Strzały Jacka Grealisha czy Phila Fodena z pola karnego były także zbyt mizerne by zaskoczyć Łunina, a najgroźniej paradoksalnie pod bramką Realu było w 52. minucie, gdy Nacho tak uprzedził w polu karnym Erlinga Haalanda, że niewiele zabrakło, aby sam wpadł z piłką do własnej siatki. Tak jednak się nie stało.

Na 20 minut przed końcem Pep Guardiola wpuścił na boisko Jeremy'ego Doku i nie trzeba było wcale długo czekać, aby jedna z akcji Belga przyniosła skutek w postaci wyrównującego gola. W 76. minucie Doku zakręcił na lewym skrzydle Carvajalem i zagrał płasko spod linii końcowej przed bramkę, gdzie fatalny błąd popełnił Antonio Ruediger i Kevin de Bruyne strzałem z bliska pod poprzeczkę zaskoczył Andrija Łunina. 

W kolejnych minutach belgijski pomocnik City był bliski kolejnego trafienia. Najpierw jego śliczne uderzenie zza pola karnego przeniósł nad poprzeczką bramkarz Realu, a następnie De Bruyne koszmarnie spudłował z 11 metrów w idealnej okazji do zapewnienia swojej drużynie prowadzenia. 

To sprawiło, że mimo dalszej przewagi mistrzów Anglii, koniec końców doszło do dogrywki. W pierwszych piętnastu minutach Manchester City, grając już bez zdjętego z boiska Erlinga Haalanda, nie stworzył wiele zagrożenia dla bramki Andrija Łunina. W najlepszej sytuacji Phil Foden skiksował z około 10 metrów. W Realu Carlo Ancelotti był zmuszony ściągnąć z murawy mającego problemy fizyczne Viniciusa Juniora, a w 105. minucie, po jednej z niewielu akcji "Królewskich" od kilkudziesięciu minut, doskonałą szansę zmarnował Antonio Ruediger, który po ponowieniu po rzucie rożnym uderzył z kilku metrów wysoko nad bramką Edersona. Druga część dogrywki była jeszcze mniej ciekawa, bo w niej nie wydarzyło się praktycznie nic - jedynie płaski strzał Juliana Alvareza w 120. minucie pewnie obronił Andrij Łunin. 

O awansie do półfinału zadecydowały rzuty karne, w których już nie brali udziału zdjęci z boiska m.in. Haaland, Rodrygo, De Bruyne, Kroos czy Vinicius Junior. 

Już w pierwszej serii jedenastek pomylił się Luka Modrić, którego strzał obronił Ederson. Dzięki temu City prowadziło 1:0, ale w kolejnych seriach fatalnie spisali się Bernardo Silva i Mateo Kovacić. Portugalczyk uderzył w środek, prosto w ręce Andrija Łunina, a Chorwat wprawdzie wybrał jedną ze stron, ale także uderzył zbyt słabo, by zaskoczyć Ukraińca. 

Real po trzech seriach prowadził 2:1 i w kolejnych seriach już tego nie wypuścił. Lucas Vazquez, Nacho Fernandez i Antonio Ruediger strzelali bezbłędnie, dzięki czemu "Królewscy" wygrali serię rzutów karnych 4:3 i po niezwykle dramatycznym spotkaniu awansowali do półfinału Ligi Mistrzów, w którym zmierzy się z Bayernem Monachium. Manchester City nie obroni tego trofeum, a w czołowej czwórce nie będzie ani jednej drużyny z angielskiej Premier League!

Czytaj dalej
Podobne wiadomości
Najpopularniejsze wiadomości tygodnia