To dlatego Viaplay zwija się z Polski. Znamy kulisy

20 lip 2023
Viaplay

Początek czerwca, siedziba polskiego oddziału Viaplay. Pracownicy redakcji kończyli sezon przy poczęstunku i towarzyskich rozmowach. Uroczystość zbiegła się z komunikatem o rekordowych spadkach na skandynawskiej giełdzie, obniżonych prognozach finansowych oraz pożegnaniem prezesa Viaplay Andersa Jensena. Zastąpił go Jorgen Madsen Lindemann. "Nowy prezes jest raczej przychylny polskiemu oddziałowi i piłce" - usłyszeli zebrani. Delikatna niepewność przed wyjazdami na wakacje była, ale nikt nie spodziewał się trzęsienia ziemi.

Zobacz wideo Medialna rewolucja w KSW. Szef Viaplay apeluje do kibiców: Nie bójcie się tego

"Nikt się nie spodziewał"

Za takie można uznać komunikat, który w czwartek wydał Viaplay. Nowa strategia zakłada, że spółka skupi się na subskrybentach w Skandynawii oraz w Holandii (treści sportowe) i ma wycofać się z Polski, Wielkiej Brytanii, USA i państw bałtyckich.

- Nikt czegoś takiego się nie spodziewał, nie mieliśmy żadnych sygnałów, żadnego maila, większość ludzi siedzi na urlopach - przekazał nam jeden z pracowników stacji. Stałych pracowników jest kilkunastu, ale jeśli chodzi o współpracowników (redakcja sportowa), to liczby idą już w dziesiątki. Podobne głosy płyną ze strony spółki Ekstraklasa Live Park, która obsługuje polski oddział Viaplay ze strony produkcyjnej. Grafiki na lipiec i sierpień są gotowe. Za chwilę zaczną grać najlepsze ligi, które Viaplay pokazuje (Premier League, Championship, Bundesliga). Trwa sezon Formuły 1. Dziennikarze szykują się na emocje przy GP Węgier, a później Belgii (Aldona Marciniak jest już w Budapeszcie, ma też jechać do Liege na kolejne zawody). Produkcyjnie na razie większość rzeczy wygląda tak, jak była planowana. Choć wszyscy podkreślają słowo "na razie", bo wiedzą tyle, ile przeczytają w mediach. Telewizji (w tym wypadku: platformy streamingowej) z umowami, ale i zobowiązaniami do pokazywania określonych wydarzeń nie da się z dnia na dzień wyłączyć i powiedzieć "stream off".

Dlatego scenariuszy na wygaszanie Viaplay w Polsce jest kilka. Niektóre według naszych informacji już się dzieją.

Przejęcie, Canal+ już kupił udziały! A może dzielenie się i sprzedaż praw?

Po pierwsze trafiliśmy na sygnał, że od miesięcy Viaplay sondował czy któraś z wielkich spółek nie przejęłaby jego interesu nad Wisłą lub nie weszła do współpracy. Do takich transakcji na rynku sportowym dochodzi. Przypomnijmy, że w 2018 roku np. kanał Eleven Sports został sprzedany Polsatowi za 164 mln złotych. I funkcjonuje do tej pory, a jedyne co się zmieniło, to właściciel. Transakcja sprzedaży akcji następowała etapami. Skandynawski nadawca niejako wspomniał o tym w swoich komunikatach. 

Co ciekawe w czwartek wieczorem francuski Canal+ wydał komunikat, że o przejęciu 12 proc. udziałów w Grupie Viaplay, "liderze płatnej telewizji w krajach skandynawskich". To bardzo ciekawy komunikat.

Pewniejsze jest to, że platforma od jakiegoś czasu wstrzymała się z podejmowaniem decyzji licencyjnych dotyczących praw na Polskę. Wydaje się, że ostatnim dużym kontraktem był ten, o którym pisaliśmy jako pierwsi - z KSW. Na początku czerwca poinformowaliśmy, że Viaplay przedłożyło umowę z największą europejską organizacją MMA. Przedstawiciele federacji poinformowali nas, że umowa jest "wieloletnia". Według kolejnych ustaleń mogła zostać podpisana na dwa lata. Dotychczasowa obowiązywała do końca 2023 roku. To mogło oznaczać, że KSW związało się ze skandynawskim partnerem do końca 2025 roku.

Tu ważne wtrącenie. Umowę przedłużono w maju, jeszcze za czasów starego prezesa Viaplay, więc i  starego sposobu funkcjonowania. Już wtedy zarząd platformy wiedział, że jej wpływy są za małe. Dlaczego umowę przedłużono? Być może Viaplay będzie chciał kontynuować współpracę z KSW i prezentować gale na rynkach, na których będzie obecny? Z oglądalności międzynarodowej nadawca był zadowolony. Bez renegocjacji kontraktu w takim przypadku się pewnie nie obejdzie, a działacze KSW nie muszą godzić się na wszystkie zaproponowane im zmiany. Na razie oficjalnych rozmów w tej sprawie nie prowadzili. Zresztą na kontakt ze strony Skandynawii czeka więcej osób, które liczą na wyjaśnienia.

A chcieli Ligę Mistrzów...

Viaplay odpuściło też mecze eliminacyjne polskich drużyn w europejskich pucharach. Do tych rozgrywek przecież ma prawa (Liga Europy i Liga Konferencji Europy). Choć jeszcze na początku czerwca Viaplay interesowało się wyjazdowymi spotkaniami naszych pucharowiczów, to potem temat się urwał. Dziś chyba wiadomo dlaczego.

Ciekawy jest też wątek przetargu na Ligę Mistrzów na sezony 2024-27 i tego, że pośrednik praw m.in. na rynek polski i kraje bałtyckie zdecydował się ostatecznie rozpocząć ten proces po wakacjach, a nie minionej wiosny. Trafiliśmy na sugestię, że prawami do Champions League na te rynki Viaplay był zainteresowany od dawna, ale wiosną wolał wstrzymać się z tak poważną inwestycją i zgłaszać akces. Być może czekał na nową strategię. Ta, którą przedstawiono teraz, zakłada cięcie kosztów niemal we wszystkich obszarach działalności: reklamy, zatrudnienia, oryginalnych produkcji własnych i pozyskiwanie pieniędzy z rynku praw. To przy braku nowych zakupów sygnalizuje też dzielenie się i odsprzedawanie już posiadanych praw.

Właściwie wszyscy eksperci, z którymi rozmawialiśmy, są zgodni, że część z transmisji, które ma teraz Viaplay, już w najbliższych miesiącach (kilkunastu) będą gościć u innych nadawców. Czy w ramach współpracy, czy przejęcia? Tak czy inaczej, wygaszanie działalności polskiego oddziału firmy powinno przebiegać etapami, trochę tak jak kiedyś miało to miejsce z Orange Sport. Informacje o "nowym planie strategicznym", ale też "audycie rynku w Polsce" przekazał nam polski oddział biura prasowego Viaplay. Choć język komunikatu jest mocno korporacyjny, to podkreślono tu koncentrację na innych rynkach i szukanie rozwiązań dla Polski. Wszystko przy podkreśleniu, że na razie nie zmienia się nic.

Truskawki po 100 złotych za kilogram

Tu dochodzimy do sedna sprawy. Dlaczego Viaplay, który na polski rynek sportowy wszedł razem z drzwiami, chce wygaszać swoje oddziały w Polsce i kilku innych krajach, zostawiając tylko te najbardziej dochodowe (Holandia) i macierzyste rynki (Skandynawia)?

Chodzi o przeinwestowanie, brak perspektyw na odzyskanie wyłożonych pieniędzy i ratowanie tego, co najważniejsze. Viaplay w Polsce nie tylko wyłożyło pieniądze na stworzenie i obsługę dla nich nowoczesnego studia programowego i emisyjnego, dostarczenie sprzętu, nie tylko stworzyło znakomitą redakcję i postawiło na mocną obsługę wydarzeń, ale przede wszystkim wydało fortunę na prawa. Viaplay w krótkim czasie pozyskał dużo atrakcyjnych praw i odebrał je tym, którzy posiadali je do tej pory, bo rozbił bank. Płacił za prawa tyle, ile nikt, kto zdroworozsądkowo liczył pieniądze, nie chciał dać, czy nawet nie był w stanie do takich sum się zbliżyć.

Legendą owiany jest już przetarg na prawa do Premier League, w którym Viaplay wyłożył nawet pięć razy większe pieniądze, niż wart był produkt. Te prawa kupił na sześć lat. Podobnie długi, również przepłacony i szybko przedłużany był kontrakt na Bundesligę, który obecnie w Polsce obowiązuje do 2029 roku! To dlatego inni nadawcy patrzyli na Viaplay jak gracza z innej planety, w dodatku psującego rynek. To trochę tak jakby klient na bazarze skupował truskawki po 100 złotych za kilogram, podczas gdy inni klienci chcieli je kupić za 20 złotych. Nagle okazało się, że za realną wartość nikt ich nie chce sprzedawać, bo czeka na tego bogatego kupca. 

Polsat, który dwa lata temu bił się z Viaplay o europejskie puchary, do tej pory liże rany, które w tej walce odniósł. Stracił Ligę Europy na rzecz Skandynawów, nie przebił ich oferty na LKE, a za Ligę Mistrzów, która była jego oczkiem w głowie, zapłacił tyle, że jasne było, iż nie będzie szans, by coś zarobić. Najbliższy powakacyjny przetarg na Champions League powinien być zatem spokojniejszy.

Viaplay nie będzie miało łatwo, by odzyskać pieniądze wydane na prawa. Skandynawowie będą zapewne wierni zasadzie, by starać się odzyskać choć część poniesionych kosztów. A widzowie znów szykują się na zmiany w abonamentach, umowach i śledzenie tego, w czyje ręce trafi ich ulubiony produkt.

Czytaj dalej
Podobne wiadomości